poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 2

2

Z przerażeniem wpatrywałam się w biała taflę. Dotknęłam opuszkami palców złotej, połyskującej ramy. Wyryto na niej jakieś dziwne wzory, które nie mogłam rozszyfrować. Niektóre przypominały ludzi. Nieżywych… Spojrzałam w środek tafli. Szybko oderwałam rękę. Krzyknęłam cicho. W lustrze widać było zamazane przedmioty i osoby. To coś, nie przypominało lustra, chociaż wiedziałam, że nim było. Nie odbijało nic co znajdowało się w moim pokoju, włącznie ze mną. Dotknęłam jego delikatnie. Powierzchnia lustra zamigotała. Przeraziłam się. Za oknem słońce zniżało się ku horyzoncie i pomarańczowe światło wpadało do pokoju, a w tym dziwnym lustrze z każda chwila widać było wyraźniejsze przedmioty. Usiadłam i przyjrzałam się mu od dołu. Od tafli biło przeraźliwe zimno. Przejechałam dłonią po ramie.  Nagle z za lustra dobiegł do mnie przeraźliwy wrzask. Szybko odsunęłam się. Podbiegłam do szafy i z trudem przesunęłam ją na stare miejsce. Bez sił opadłam na podłogę. Wcześniej ta czynność nie sprawiła mi tyle kłopotu. Odetchnęłam. Co to było? Powoli zaczynałam wierzyć w historie które opowiadał mi brat o tym domu. Wstając powoli zachwiałam się. Co ja robię? Mam uwierzyć w jakieś przesądy, legendy, zmyślone historyjki? Aż tak nie zwariowałam. Przynajmniej mam taka nadzieję. Dla zabicia czasu wypakowałam moje torby w których znajdowały się moje ubrania czy różne duperele do postawienia na komodę. Nie mogłam z wyobraźni pozbyć się widoku lustra i przerażającego krzyku człowieka. Człowieka którego ktoś torturował. Jedynie mogłam mieć nadzieję, że mój zmęczony umysł płatał mi figle. Czułam się już lepiej, lecz wciąż drżały mi dłonie. Zbiłam niechcący jedna kule która zamierzałam postawić na szafce. Nie musze jej dzisiaj sprzątać, prawda? Równie dobrze mogę to zrobić jutro, nie namnożą się przecież. Spojrzałam na zegarek który stał na małej, ciemnej komódce obok lóżka. Było już ciemno, mimo to zdziwiłam się jak ujrzałam na zegarku godzinę 21. Mrugnęłam kilka razy. Nie, to nie przywidzenie. Czerwone jaskrawe liczby biły po oczach. Szybko schowałam torby do szafy i przebrałam się. Kiedy byłam na granicy snu, wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Nie miałam siły by to sprawdzić. Po kilku minutach byłam już w pięknej krainie morfeusza.

***

Gdy obudziłam się było już po dziewiątej. Podniosłam powoli głowę i rozejrzałam się po pokoju. Zauważyłam, że na ziemi nie było już odłamków szkła po kuli którą wczoraj zbiłam. Na pewno sprzątnęła ją mama. Teraz będzie mi robić wyrzuty. Powoli usiadłam na łóżku. Była dziś sobota, wakacje. Mogłam się ociągać i nie wstać nawet do południa, lecz ja miałam już plan na dzisiejszy dzień. Szybko wstałam, chwyciłam kilka ubrań i poleciałam do łazienki. Gdy w biegu starałam się chwycić klamkę ktoś otworzył drzwi. Uderzyły mnie z taka siłą, że zatoczyłam się do tyłu. Uderzyłam się tyłem głowy o komodę. Te dwa uderzenia sprawiły, że kręciło mi się w głowie. Przed oczami miałam ciemność, nie dałam rady podnieść się z podłogi. Próbowałam podnieść rękę. Z lekka trudnością podniosłam ja do czoła. Na samym środku znajdował się guz wielkości piłki pingpongowej. Podparłam się jedną ręką. Mimo ze ciemność ustąpiła  wszystko kręciło mi się przed oczami. Zaczęłam macać tył głowy gdzie znajdował się drugi guz- od uderzenia w komodę.
- Ał...- Wyrwało mi się.
W tym właśnie momencie ktoś się na de mną pochylił. A tym kłosiem był oczywiste mój brat. Wszystkie moje nieszczęścia to on. Udawał obojętnego, lecz w jego oczach było widać strach.
- Nic ci nie jest? – Jego głos drżał.
- Nic, tylko pomóż mi wstać. – Wlałam w to tyle jadu na ile pozwalała mi moja boląca głowa. Lekko się zachwiałam lecz z pomocą Tomka ustałam na nogach. Spojrzałam na niego z wściekłością.
- Nie dało się mocniej, co? – wściekłość z jaką to powiedziałam rozchodziła się w powietrzu między nami, tworząc idealną sytuację do kolejnej kłótni. Super…
- To ty  leciałaś jak opętana wprost na drzwi…
-  To by lekki truchcik na rozbudzenie, a do tego to ty otwierałeś te drzwi jak by cię ktoś miał pożreć.- Przerwałam mu.
- Ale przecież…
- Przepraszam, śpieszę się.
- Wściekłość między nami dało się już jeść łyżkami, więc postanowiłam to jak najszybciej przerwać. Weszłam do łazienki i trzasnęłam drzwiami. Ubierając się zastanawiałam się jak można aż tak nienawidzić swojego rodzonego brata. Nie było tak od zawsze. Zaczęło się wtedy kiedy przeprowadziliśmy się to tego starego domu. Jak by ta dziwna atmosfera która tutaj panuje działa na niego nerwowo. Dziwiłam się sobie, że dopiero teraz doszłam do tego wniosku. Miałam już na sobie już dresy, czas na włosy. Chwyciłam szczotkę i podeszłam do lustra. Spojrzałam w nie z lekką niepewnością. I nie przeliczyłam się. Różowiutki guz był na samym środku mojego czoła. Westchnęłam ciężko i zaczęłam układać moje potargane od snu i upadku włosy.

***
Po skończonej toalecie z powrotem wróciłam do mojego nowego pokoju. Szybko odpaliłam komputer. Po chwili przed moimi oczami wyświetliła się niebieski ekran i z ociąganiem włączał system. Spojrzałam na stary gruchot który służył mi za komputer. Miał czarną obstawę z lśniącymi, srebrnymi przyciskami. Niczym szczególnym nie różnił się od innych tego typu sprzętach. Po dłuższej chwili mogłam włączyć Internet i znaleźć interesujące mnie informację. Zastanowiłam się. Czy aby na pewno chcę to wiedzieć? Po chwili namysłu wpisałam adres swojego domu w wyszukiwarkę. Z lekkim ociąganiem na komputerze wyświetlił mi się rząd linków. Rzuciłam okiem na niektóre. Dosyć szybko znalazłam to co czego szukałam. Pewien artykuł o porwaniu. Kliknęłam na niego. Zdziwiła mnie szybkość otwarcia strony. Od kiedy przestawiłam komputer chodził tak szybko jak ślimak. Spojrzałam na nagłówek.  „Dziwne zniknięcie sprzed 20 lat.” Pod nagłówkiem widniało zdjęcie pewnej, nawet ładnej szesnastolatki. Czarne loczki okalały jej twarz a czekoladowe oczy patrzyły wprost obiektywu. Na twarzy widniał uśmiech. Zdjęcie było wycięte tak że widać tylko było rękę obejmującą ją w pasie. Bardziej przyjrzałam się tej dziewczynie. Było w niej coś znajomego. Spojrzałam raz jeszcze. Ona… przypominała mnie. Te same rysy twarzy. Z zapałem zaczęłam czytać artykuł.

„Dnia 30 czerwca 1991 roku wieczorem zniknęła szesnastoletnia Wiki Wolf. Około północy jej rodzice usłyszeli krzyk i ze strachem pobiegli do pokoju dziewczyny na samym końcu wąskiego korytarza.”

„Czyli w tym pokoju”- pomyślałam. Nie czułam strachu tylko lekką ekscytację. Czytałam dalej.

„Gdy dobiegli, okazało się że jest już za późno. Otworzyli drzwi i ujrzeli tylko…”

W tym momencie komputer zgasł jak by za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. „Ktoś (lub coś) nie chce bym się tego dowiedziała” – pomyślałam, lecz szybko odrzuciła tę niedorzeczną myśl. To idiotyczne. Spojrzałam w bok w stronę gniazdka… i okazało się że kabel od komputera został przecięty. Rozszerzyłam szerzej oczy. Po chwili uczucie zdziwienia zastąpił gniew.
-Tomek! Gdzie się schowałeś?! – Zaczęłam krzyczeć wstając z krzesła i zaciskając dłonie w pięści. – Tomek!
Po chwili do mego pokoju wszedł mój rozgniewany brat.
- Czego?
Zacisnęłam usta tak że tworzyły tylko wąską szparkę. Podeszłam to kabla i podniosłam jego jedną część.
- Tego.
- Że niby ja? Proszę, jesteś śmieszna.
- Lepiej się przyznaj bez krzyku.
- Jestem niewinny! Sama pewnie ten głupi kabel przerwałaś by potem wszystko zwalić na mnie. Prawda? Mnie tu nawet dzisiaj nie było. Byłem przez cały dzień w swoim pokoju.
- Miałam swój komputer niszczyć? Uważasz mnie za idiotkę.
- Gdyby się tak zastanowić to chyba t…
- Cicho! Głąbie to było pytanie retoryczne! – przerwałam mu. On tylko uśmiechną się szeroko.
- Ty lepiej powiedz co zrobiłaś dla ojca. Zadowolony nie będzie. Albo nie! Sam mu powiem.
- Zamknij się! – warknęłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Tato!
- Co? – Jego głos dochodził aż z salonu. Ogląda coś. Może uda mi się go tam zatrzymać.
- Nic! – zawołałam i spojrzałam wilkiem na Tomka. Ten jednak nie dawał za wygraną. Jego dziecięce gierki mnie bawiły. W końcu, ja nic temu komputerowi nie zrobiłam.
- Chodź tu! – wołał. Po chwili usłyszałam szuranie kapci o podłogę. Jednak tu przyszedł.
- O co chodzi? – zapytał sennym głosem. Prawdopodobnie przed chwilą wstał. Uprzedziłam mojego brata w wyjaśnieniach.
- Przeciął mi kabel od kompa i teraz kłamie że to nie on!
- Sama przecięła a teraz zwala na mnie!
- Spokój! – krzyknął ojciec – Zachowujecie się jak dzieci!
Oboje spuściliśmy głowy a tato podszedł do kabla.
- To raczej nie wygląda na przecięcie. – oznajmił – Wystarczy się dobrze przyjrzeć. Raczej jakaś mysz go przegryzła.
Podeszłam do taty. Faktycznie! Ale jakaś szybka ta mysz. Ale tego już nie powiedziałam na głos. Spłonęłam rumieńcem. Prze ze mnie to całe głupie zamieszanie.
- Wezmę ten kabel. Na razie musisz wytrzymać bez komputera.
- Jakoś będę musiała. – mój ojciec wyszedł z mojego pokoju, a za nim Tomek trzaskając drzwiami. Tak, zabrałam 10 minut z jego zasranego życia, normalnie też bym się wściekła. Jest żałosny. Spojrzałam na zegarek. Za 20 minut będzie 11.  „Potrzebuje świeżego powietrza” – pomyślałam i już wybiegałam z domu.

3 komentarze:

  1. To na pewno nie był przypadek :P
    Ciekawe tylko KTO nie chcę, żeby Sara dowiedziała się, co stało się z tamtą dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny rozdział? ^^

    OdpowiedzUsuń