poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 1

1


         Uchyliłam powoli drzwi i zajrzałam do środka. Znajdował się tam pusty pokój. Mój pokój. Nie byłam zachwycona tą zmianą. Ja musiałam się kisić w jakimś nie wiadomo czym, który nie był otwierany od 20 lat a mój brat dostał mój ukochany pokój. Trzeba było się jednak z tym pogodzić. Jest jakiś plus- ten prostokątny pokój jest większy od mojego. Ma, też szarawe ściany, które pewnie kiedyś były białe lub beżowe, a drzwi są drewniane, pomalowane na ciemny brąz. Niestety kolor już nieco zblakł. Po lewej stronie od drzwi jest jedno drewniane okno, a nad nim metalowy karnisz. Wisi na nim jakaś postrzępiona,  przezroczysta szara ścierka, która powiewała delikatnie ponieważ okno było nieszczelne. Rozejrzała się jeszcze raz i zamknęłam cicho drzwi. Nic więcej tam nie było prócz sterty kurzu który pokrywał całkowicie, jak teraz zauważyłam, drewnianą podłogę. Dotknęłam ściany opuszkami palców. Była zimna i chropowata. Całkiem bezmyślnie zaczęłam iść w prawą stronę wzdłuż niej. Moje kroki słychać było w całym pokoju. Spojrzałam na chwilę w dół. Z każdym krokiem wzbijałam w powietrze obłoczki kurzu, a moje czarne szpilki, zaczęły robić się szare. Cały czas idąc spojrzałam w górę. Szarawy sufit pokrywały pajęczyny. A na środku wystawało Kika kabli i na ich końcu wisiała żarówka. Rozejrzałam się raz jeszcze. Na ścianie za mną odbite były podłużne pięć panków w miejscy gdzie dotykałam swoimi palcami. Włącznik światła i kilka gniazdek zauważyłam w rogu pokoju z lewej strony od drzwi. Były w takim stanie, że nawet największemu wrogowi nie chciałam życzyć by musiał ich używać. Ale oczywiście ja musiałam. Gdy doszłam już do trzeciej ściany, nie przeszłam kilku kroków a poczułam pod palcami nie zimną ścianę tylko papier. Natychmiast zatrzymałam się. Spojrzałam na ścianę z odległości kilku kroków. Papierowy jej kawałek nie różnił się niczym od reszty, temu go nie zauważyłam. Był tak samo szary i odpychający jak reszta pokoju. Podeszłam z powrotem. Odnajdując początek tapety, tuż przy samej podłodze zaczęłam delikatnie prowadzić palcami po krawędzi papieru. Wysokość miał taką jak ja, a szerokość gdzieś na półtora metra. Zaczęłam macać w środku. Poczułam chłód. To było zimniejsze od ściany. A raczej to coś co znajdowało się pod tapetą. Chcąc ją zerwać odnalazłam dwa górne końce.
- Kochanie po co się zamykasz?!- Krzyknęła moja mama i jak wicher wpadła do pokoju. Jest nad opiekuńcza. Zawsze uważa że spotykam się z chłopakami. Nawet kiedy wiadomo było, że to niemożliwe. Weszła kilka kroków w głąb pokoju. Miała na sobie jakieś stare jeansy i wyciągnięty sweter. Jej i tak krótkie ciemno brązowe włosy splotła w kucyk. Spojrzała na mnie. - Jeszcze się nie przebrałaś?
- Ale mamo. Ja nie chciałam tej przeprowadzki.- zaczęłam się bronić.
- Tam jest mop. I jak nie chcesz się ubrudzić, idź się przebierz.- mama nawet mnie nie słuchała. Otrzepałam swoje szare od kurzu ręce i poszłam do łazienki, chwytając po drodze starą rozciągniętą bluzę i spodnie od dresu. Zamknęłam się na klucz i podeszłam do lustra, które zajmowało połowę prawej ściany. Zaczęłam oglądać się od stóp do głów. Moje czarne szpilki pokrywał kurz, tak samo jak też czarne spodnie-rurki u dołu. Wyżej miałam szarą bluzkę w panterkę, a ma to założyłam z dzisiaj z rana jeansowy kaftanik. Z szyi zwisały mi czarne korale, a na ramiona delikatnie spływały proste czarne włosy. Spojrzałam na swoje duże orzechowe oczy, i długie rzęsy. Za mną znajdowała się niewielka łazienka z wanną, ubikacja i umywalką. Żółte kafelki dawały delikatna poświatę. Westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Zaniósłszy swoje ubranie do torby, chwyciłam stojące nieopodal porwane adidasy i zakładając je w biegu znalazłam się znów w swoim nowym pokoju. Mama zdążyła w tym czasie już zmyć połowę podłogi z tego kurzu. Zobaczyłam, że stoi prze de mną kubełek jasno-różowej farby i pędzel.
- Bierz i maluj.- powiedziała mam gdy zobaczyła, że już weszłam. Bez słowa chwyciłam kubełek z pędzlem i stanęłam przodem do ściany. Rozejrzałam się raz jeszcze i zobaczyłam wałek w rogu pokoju. Wzięłam go i zaczęłam malować. Po chwili dołączyła do mnie mama. Później tata i starszy brat.
- Znalazłem w Internecie coś o tym domu.- powiedział zadowolony z siebie Tomek.- Dokładnie o tym pokoju.
-Wal. – Zachęciłam go nadal malując. Szczerze to średnio mnie to interesowało, ale już zaczynało mi się nudzić. Całe szczęście, że już kończyliśmy.
- Dwadzieścia lat temu znikła pewna dziewczyna. W twoim wieku.-  Spojrzał na mnie ze swojej drabiny.- Ta szesnastolatka miała na imię Wiki. Zaginęła. Ostatni raz podobno widziano ją w tym pokoju. Został po niej tylko krwawy ślad.
Próbował mnie przestraszyć. Wyczułam to ponieważ zaczął mówić tajemniczym, w jego mniemaniu, głosem.
- Nie strasz Sary!- Zezłościła się mama.- I tak trudno ją było przekonać by tu się przeniosła!
- Ludzie lubią wymyślać przeróżne „straszne” historie. Ten pokuj nadje się do tego idealnie ponieważ jest duży i na końcu długiego korytarza w starym domu.- Powiedziałam niewzruszona. A nasz dom miał z 200-300 lat.- Banalna historia.
- Ale prawdziwa!- Zaczął się bronić.
- Może.- Odpowiedziałam bez przejęcia.- Mnie to nie obchodzi. Tato, skończyłam tą ścianę.
Została tylko ściana Tomka, wiec tato wspiął się na drabinę i szybko ją skończył.
- No córciu, przynieś tu swoje rzeczy, a my wniesiemy meble.
Poleciałam szybko po torby póki było jasno. Chwyciłam je za rączki i zaczęłam powoli iść w stronę swojego nowego pokoju zastanawiając się co mogło być za tapetą. Wchodząc do swojego pokoju akurat brat z ojcem wnieśli szafę na ubrania.
-Postawcie ją… tam.- Wskazywałam palcem na miejsce gdzie była tapeta. Nie wiem czemu, ale chciałam ją ukryć. Po około godzinie wszystkie meble były wniesione, karnisz i firanki zawieszone, a pajęczyny sprzątnięte. Rodzice i brat wyszli z mojego pokoju a ja zaczęłam, wypakowywać rzeczy. W pewnym momencie ogarnęła mnie ogromną chęć zobaczenia co jest za tapetą. Rzuciłam wszystko co miałam w rekach podeszłam z lewej strony szafy i zaczęłam ją pchać. Po kilku minutach odepchnęłam ją z miejsca gdzie wcześniej stała. Podeszłam pewnym krokiem do tapet a pomarańczowe światło zachodzącego słońca sprawiały, że nie musiałam włączać lampki. Chwyciłam końcówki papieru i pociągnęłam. Za tapetą znajdowało się lustro. 

1 komentarz:

  1. Ooo... Zapowiada się bardzo ciekawie! ;) Podoba mi się Twój styl pisania. Ciekawe co znajduję się w tym lustrze...albo może za nim? Mam nadzieję, że o tym będzie napisane w następnym rozdziale. Tylko myślę, że Sara nie stchórzy! ;)

    OdpowiedzUsuń